*
- Słyszałaś? - zza moich pleców odezwał się kobiecy głos. Odruchowo spojrzałam na rudowłosą Eve. Podniosłam brew.
- Słyszałam co? - oparłam się o ścianę zakładając ręce na piersi. Dziewczyna dopiero przyszła, wnioskując po tym, że stała w kurtce. Nie przepadałam za nią i jej rudymi włosami, ale zawsze była poinformowana najlepiej z nas wszystkich. Mogłam się od niej dużo dowiedzieć o wielu, wielu rzeczach, nie związanych jedynie z klubem. Co nie zmienia faktu, że nie lubiłam plotek. Rozplątała kitkę i potargała włosy, po czym złapała błyszczyk z toaletki i nachylając się nad lustrem, otworzyła go.
- Madre dzisiaj nie wystąpi. - to gwiazda dzisiejszego wieczoru. Zawsze się pojawiała. To niemożliwe, by nie było jej dziś na scenie. Szczególnie, że powstał nowy układ. Zmarszczyłam obie brwi i popatrzyłam na nią zmieszana.
- Jak to? - spytałam. Nie odrywając wzroku od odbicia westchnęła i odłożyła kosmetyk, następnie biorąc chusteczkę z torebki.
- Słyszałam, jak szef mówił, że nie mogą jej znaleźć, ani dodzwonić się, bla, bla, bla. - zaakcentowała i odbiła wnętrze ust na papierze. A jeśli jej się coś stało? To nie jest normalne. Nie podoba mi się to. Ale w sumie, co mogło jej się przydarzyć? Wzruszyłam ramionami. Za chwilę pojawiła się reszta dziewczyn, które zaczęły szykować się do występu rozpoczynającego wieczór.
- Wiecie... obiło mi się o uszy, że... - Shay mówiła zakładając złote, długie kolczyki na uszy. - Mad pracowała podczas rzekomego urlopu w tym klubie, no... " Petricie" czy jakoś tak. - przyglądałam i przysłuchiwałam się ich wypowiedziom. Adie podniosła wysoko brwi.
- Podobno ostatnimi czasy, z tego klubu zginęło kilka tancerek. Myślicie, że to dlatego może jej dzisiaj nie być? - och, widać, że plotki szybko się rozniosły. Wywróciłam oczami po czym skupiłam się na tym, czego się dowiedziałam. Znaczy... wiem, że to tylko rzucona niepotrzebnie uwaga, ale i tak wzbudziławe mnie poczucie niebezpieczeństwa. Do pokoju weszła Onati i złapała róż do policzków.
- Koniec pierdolenia dziewczynki, nie ma nic do gadania w tym temacie. Jakby chciała, to by przyszła. - musnęła kości policzkowe różem i popatrzyła na mnie z uśmiechem, który odwzajemniłam. Ta kobieta była najpiękniejszą z nas wszystkich. Była przywódczynią. Czarowała na scenie urodą i zmysłowością. Wszyscy ją kochali. To aż niemożliwe, że marnuje się tutaj, w klubie nocnym. Spuściłam wzrok i gdy dziewczyny wyszły na scenę, przysiadła się. Podniosłam wzrok i nie czekając odezwałam się.
- Myślisz, że mogło jej się coś stać? Mógł ją ktoś... porwać, albo zabić? - trudno mi było myśleć o tym, że ktoś mógł zrobić krzywdę jednej z nas. Westchnęła i podparła się o oparcie kanapy.
- Myślę, że nie powinnaś się tym przejmować. - stwierdziła a w drzwiach pojawił się szef. Kiwnął tylko głową, by do niego przyszła i odwrócił się na pięcie. Ten cały Jack był bardzo postawnym, przystojnym i tajemniczym mężczyzną. Zawsze nosił dopasowany garnitur, miał nienaganną fryzurę, lekki zarost. Palił cygara. Zawsze pachniał tytoniem zmieszanym z zapachem perfum, przypuszczam, że drogich. Jeszcze nigdy nie udało mi się z nim rozmawiać więcej niż 5 minut, ale wiem, że jest bardzo inteligentnym człowiekiem. Cenił sobie czas, a ja nie jestem tego czasu warta. Nikt mi tego nie powiedział, ale ja to czułam. No bo, co taka dziewczyna jak ja może znaczyć dla takiego mężczyzny jak on? Odprowadziłam wzrokiem Onati i spojrzałam na paznokcie.
*
Właśnie przygotowywałam się do wyjścia, patrzyłam przez kurtynę na tłum ludzi przed sceną. Wow, naprawdę musieli kochać Madre. Zresztą, czemu się dziwić, była piękną i seksowną kobietą. Czemu mówię o niej w czasie przeszłym? Przecież nie wiadomo co się stało. Może leżeć w domu i chorować, albo robić cokolwiek innego niż umieranie... Po co się tym przejmuję? Podskoczyłam gdy ktoś zastukał w moje ramię. To Anabelle, w stroju Madre...Och, czyli naprawdę już się nie pojawi. Uśmiechnęłam się szeroko a ona obróciła dwa razy by pokazać przebranie ciemnego anioła.
- Ślicznie wyglądasz. - pokiwałam głową i odeszłam od kurtyny gdy zaczęła grać muzyka a na scenie pojawiła się mgła.
- Myślisz, że mogło jej się coś stać? Mógł ją ktoś... porwać, albo zabić? - trudno mi było myśleć o tym, że ktoś mógł zrobić krzywdę jednej z nas. Westchnęła i podparła się o oparcie kanapy.
- Myślę, że nie powinnaś się tym przejmować. - stwierdziła a w drzwiach pojawił się szef. Kiwnął tylko głową, by do niego przyszła i odwrócił się na pięcie. Ten cały Jack był bardzo postawnym, przystojnym i tajemniczym mężczyzną. Zawsze nosił dopasowany garnitur, miał nienaganną fryzurę, lekki zarost. Palił cygara. Zawsze pachniał tytoniem zmieszanym z zapachem perfum, przypuszczam, że drogich. Jeszcze nigdy nie udało mi się z nim rozmawiać więcej niż 5 minut, ale wiem, że jest bardzo inteligentnym człowiekiem. Cenił sobie czas, a ja nie jestem tego czasu warta. Nikt mi tego nie powiedział, ale ja to czułam. No bo, co taka dziewczyna jak ja może znaczyć dla takiego mężczyzny jak on? Odprowadziłam wzrokiem Onati i spojrzałam na paznokcie.
*
Właśnie przygotowywałam się do wyjścia, patrzyłam przez kurtynę na tłum ludzi przed sceną. Wow, naprawdę musieli kochać Madre. Zresztą, czemu się dziwić, była piękną i seksowną kobietą. Czemu mówię o niej w czasie przeszłym? Przecież nie wiadomo co się stało. Może leżeć w domu i chorować, albo robić cokolwiek innego niż umieranie... Po co się tym przejmuję? Podskoczyłam gdy ktoś zastukał w moje ramię. To Anabelle, w stroju Madre...Och, czyli naprawdę już się nie pojawi. Uśmiechnęłam się szeroko a ona obróciła dwa razy by pokazać przebranie ciemnego anioła.
- Ślicznie wyglądasz. - pokiwałam głową i odeszłam od kurtyny gdy zaczęła grać muzyka a na scenie pojawiła się mgła.
"Proszę państwa, przed wami nasza urocza Anabelle z anielicami w repertuarze Madre 'Upadły Anioł'!"
Usłyszałam głos Jack'a zapowiadającego ją. Odetchnęłam cicho i razem z Eve wyszłyśmy na rury po dwóch stronach by robić za tło olśniewającej Onati. Obkręcałam się właśnie wokół metalowego pręta gdy w oddali zauważyłam wchodzących do klubu chłopaków. Większość gości umieściła sie wokół sceny i przy stolikach jak najbliżej, więc część przy drzwiach była prawie pusta. Około pięciu nowych klientów usiadło przy stole w kącie pod neonowym obrazkiem gołej kobiety. Czekaj, znam ich... Te fryzury, piercingi, znajome tatuaże... O nie, nie, nie. To przyjaciele Antonia. Nie mogą mnie zobaczyć. Nie oni. O mało co nie spadłam na podłogę. Zaniepokojona zasłaniałam twarz włosami, niepozornie uśmiechając się do chłopców pod sceną. Ich się nie wstydziłam. Kilka razy mnie zobaczą, poślinią się i napaleni wyjdą z o połowę mniejszym portfelem. Nic więcej, żadnych relacji. Ale tamta grupa mogła zrobić mi krzywdę. Mogli nakablować Antoniowi o mnie, on mógłby tu przyjść. Porwać mnie, zrobić mi okropne rzeczy, Ja nie chcę. Wykonywałam standardowe ruchy nie odrywając wzroku od znajomych twarzy. Chciałam już tak bardzo zejść ze sceny, a występ nawet nie dobiegał do połowy. Założyłam nogi na górę rury i delikatnie zjechałam w dół, na koniec odchylając głowę do tyłu i szukając ich wzrokiem. Nie mogłam ich dostrzec. Zniknęli. Wyszli? Nie skupiałam się na tym co robię, w myślach miałam tylko wizję mnie porywanej z tego klubu. Widziałam siebie zmuszaną do robienia złych rzeczy. Zatrzymywałam łzy w oczach i zacisnęłam zęby. W końcu usłyszałam ten wspaniały, zbawienny dźwięk oklasków i mogłam zejść i się schować. Zebrałam pieniądze, które leżały wokół moich nóg i pobiegłam na zaplecze, gdzie były dziewczyny. Czasem z napiwków wychodziła bardzo porządna nadpłata. Stanęłam przed lustrem i przetarłam twarz dłońmi. A jak mnie zobaczyli? Będę teraz cały dzień, no w sumie noc, czuła się niebezpiecznie. Głęboko odetchnęłam kilka razy zanim odpowiedziałam na "co się dzieje?" Eve. Spojrzałam na nią, na pewno nie będę jej się zwierzać. Przecież prędzej wszystko rozgada po klubie niż mi pomoże.
- Nic, po prostu stremowałam się. - pokiwałam głową delikatnie i szybko odeszłam od toaletki. Zanim zdążyła coś odpowiedzieć, wyszłam z pomieszczenia kierując się korytarzem w stronę gabinetu. Chciałam poprosić o możliwość nie wychodzenia już na scenę. I tak zostały dwie godziny do końca. Szłam szybkim krokiem, gdy wpadłam na moją różowowłosą przyjaciółkę.
- Gdzie idziesz? - powiedziała z przyjazną miną, lecz była jakoś spięta.
- Do szefa, muszę z nim pogadać. - zacisnęła usta na tą informację i westchnęła lekko.
- Dlaczego? - czemu jest taka zestresowana? Obejrzałam czarny pokój wzrokiem, kierując oczy na zamknięte drzwi.
- Po prostu muszę... - puściłam powietrze nosem i zmarszczyłam brwi słysząc głosy z niedaleko znajdującego się gabinetu. Chciałam ją ominąć ale złapała mnie za ramię.
- Stephanie... - zanim skończyła, usłyszałam strzał pistoletu i prawie pisnęłam. Rozszerzyłam powieki i popatrzyłam na nią. Nic nie mówiąc, pociągnęła mnie za rękę w stronę naszego pokoju i zaczęłyśmy obie uciekać. Co się dzieje? Czy to był strzał? Kogoś zabito? Zdążyłam się obejrzeć i zobaczyć męską, umięśnioną postać z czarną czapką zasłaniającą twarz i tatuażem na ramieniu, która ciągnęła jakąś rękę.
- No wchodź! - prawie krzyknęła do mnie Onati i wciągnęła do pokoju. Mętnym wzrokiem obdarzyłam towarzyszkę, po czym usiadłam na krześle. Dziewczyny były na występie, więc byłyśmy tylko my. Odgarnęłam moje długie włosy i czując jak serce wyskakuje mi z piersi, odezwałam się cichym głosem.
- Czy tam... czy tam ktoś zginął? - zmarszczyłam brwi i złapałam szklankę, którą podała mi Ana.
- Uspokój się, napij... - pogłaskała mnie po ramieniu a ja wzięłam dużego łyka przeźroczystego napoju. Po kilku sekundach poczułam jak odpływam w ramionach czarnoskórej.
*
Hello! Drugi rozdział, raczej ciekawszy niż pierwszy. Zainteresowała cię ta historia? Nie spodobała ci się? Pisz w komentarzu. Bardzo zależy mi na twojej opinii. Ily. xo
hej
OdpowiedzUsuńpowiem tak, pierwszy raz czytam takiego typu ff i mi sie bardzo spodobalo! naprawde 😉 chce byc informowana @h0rancutie
Jestem pozytywnie zdezorientowana. Czekam z niecierpliwością!
OdpowiedzUsuńOoooo... Ciekawe, ciekawe, bardzo mi się podoba,pisz dalej , życzę weny :3
OdpowiedzUsuń